Czesława Ochman – poetka i bajko-pisarka. W kręgu jej poetyckich zainteresowań jest człowiek i otaczająca go przyroda. Pisze wiersze i bajeczki dla dzieci, w których bohaterami są zwierzęta. W 2011 r. zadebiutowała tomikiem wierszy pt. „Gdy szepcze wiatr”. W przygotowaniu do wydania ma kolejny tomik wierszy i bajeczek. W 2012 r. ukazał się drugi tomik wierszy pt. „Uśmiech jesieni”.

Zimowy ogród
Zimowy ogród wystrojony pysznie.
W słońcu skrzą się sople gdzieś u dachu zwisłe.
Otulony ciszą jak bajecznym szalem
Wygląda magicznie, urzeka swym czarem
Białe płatki śniegu, te całkiem bielutkie,
Ścielą przez ogród dywany czyściutkie.
Wszędzie ich pełno, błyszczą dookoła,
A zimowa sceneria na spacer woła
Nieśmiałe gałązki zastygłe w bezruchu
Kołyszą się do snu w śnieżnobiałym puchu.
Pokulone ptaszki jakby zaziębione,
Tupią nóżkami nieco przepłoszone.
Wnet się odnajdą wszystkie przy karmniku
Będzie troszkę wrzasku, śpiewu, krzyku.
Towarzystwo rozgrzane, ogród rozweseli,
Radosnym szczebiotem barwę zimy zmieni.
Tylko moja Psotka mocno zadziwiona
Biega w kółko po śniegu jakby nakręcona.
Patrzę jak śmiga – tak niby radosna
Ale ja wiem swoje – jej też marzy się wiosna.

Ogórek z cebulką
Ach cebulka, ta cebulka ta nieduża kształtna kulka
Pachnie jej zielona skórka smukłego pana ogórka.
Sama szczypie i odstrasza, więc ogórka wciąż przepłasza.
Towarzystwa on unika, gdy jej zapach go przenika.
Ona wdzięczy się uśmiecha, sam na sam z ogórkiem czeka.
On wywija się i wierci, ostry zapach w nosie kręci.
Nawet sobie urąga cicho – Znowu ją przyniosło licho.
Ale jakby tak posolić? I doprawić I pokroić?
Może będzie przystępniejsza i w sałatce ciut smaczniejsza
Ach cebulko nieporadna w salaterce jesteś ładna.
I ogórka skołowała, w którym się podkochiwała.
I o dziwo! Co się dzieje? Ogórek się do niej śmieje.
Dał pokroić się w plasterki i sam wlazł do salaterki.
Tam cebulka moja mała na ogórka już czekała.
Gospodyni we łzach cała wszystko razem wymieszała
Pieprzem, solą doprawiła I na stole postawiła.
Goście się delektowali i ze smakiem zajadali

Przebiśnieg
Biały przebiśnieg na białym śniegu.
Wychylił główkę tak jakby w biegu.
Jakby się śpieszył na pociąg do życia,
jakby chciał szybko wyskoczyć z ukrycia
Już mu za ciężka puchowa pierzyna,
szuka powietrza, ku słońcu się wspina.
Już cieszy oczy, przyciąga spojrzenia.
budzi tęsknotę, wyzwala marzenia.
To pierwsze tej wiosny tak śmiałe sygnały,
choć kwiatek to drobny i zwyczajnie mały.
I choć maleńki, tak całkiem malutki,
to jakże wdzięczny i przepędza smutki.
Robi się ciepło na sercu , na duszy
choć zimno wkoło i śnieg nadal prószy.
Lecz gdy się zbierze ich cała gromada,
to żegnaj zimo, odpuścić wypada!

Białe róże
Białe róże- rzekłbyś może bez wyrazu,
wystarczy raz spojrzeć, pokochasz od razu.
Białe róże tęsknią może za kolorem,
ale byłby kłopot pewnie z ich wyborem.
Może niech zostanie jak natura dała,
ona wie najlepiej co na myśli miała.
Białe róże cudne, takie są niewinne,
w swej delikatności jakby zgoła inne.
Pochylają główki nieco zawstydzone,
jakby w swojej ciszy ciągle rozmarzone.
Zniewala ich uśmiech, głębia i uroda,
Spojrzysz, a ich spokój już ci siły doda.

Po prostu bądź
Po prostu bądź
Nic nie mów, nie przyrzekaj
Nie obiecuj, nie narzekaj
Bądź blisko
Bez zbędnej egzaltacji
Udawania, min, kolacji.
Bądź w pobliżu
Gdy samotność mnie dopada
Kiedy czuję się bezradna
Bądź
Gdy potrzebuję wsparcia
Zwykłej rozmowy, przyjaźni, oparcia
Paru słów.
Uśmiechu życzliwego.
Po prostu bądź- potrzebuję Ciebie takiego.

Chcę
Jak wytrzymać te katusze?
Sam już nie wiem. Chcę czy muszę?
Gdy cię różo raz poznałem
Szczerym sercem pokochałem.
Już zostałaś w nim i basta
Mniejsza o to żeś kolczasta.
A ty różo, czy ty wiesz
Co od życia dzisiaj chcesz?
Jesteś owszem bardzo piękna
Ale taka nieprzystępna
Swą urodą mnie zniewalasz
Ale dotknąć nie pozwalasz.
Nawet gdy tak bardzo chcę
To mnie kłujesz, pstroszysz się.
Lecz gdy serca, trochę masz
Pokaż mi dziś swoją twarz.
Chcę cię dotknąć, pocałować
By niczego nie żałować.
Tamtych dni mego starania
Westchnień i oczekiwania.
Wiesz że, jestem zakochany
Całym sercem ci oddany
Wytrzymam wszelki katusze
Teraz wiem, że chcę – nie muszę.

POŁĄCZYŁO NAS PIASECZNO

wyróżnienie w konkursie na opowiadanie o Piasecznie

I Ja

Jest koniec marca 2010r. Mój ostatni dzień pracy w Laminie minął szybko. Bramę zakładu opuściłam już jako emerytka. Nareszcie skończyła się codzienna gimnastyka dojazdów do Piaseczna. – Jestem wolna. – Czyżby to znaczyło, że zrywam z miastem, które stało się moim drugim domem. Tu minęły mi lata nauki w szkole średniej a potem jeszcze wiele, wiele lat pracy w wyuczonym zawodzie elektronika. Przede mną moja „jesień życia”. Jaka ona będzie?

„Jesień życia, szczególnie mnie nie zachwyca,

nie jest to szczyt marzeń do zdobycia.

Nie jest to gwiazdka na niebie,

zwłaszcza, że obok nie ma Ciebie.”

Czyżby, naprawdę przede mną tylko nie kończący się urlop, wolna sobota każdego dnia? – myślałam mijając skrzyżowanie przy Laminie. Do przystanku było niespełna 50m, gdy minął mnie autobus jadący z Warszawy do Góry Kalwarii. Byłam tak blisko, odjechał beze mnie, nie zdążyłam.

Spokojnie, przemknęło mi przez głowę, przecież nigdzie nie muszę się spieszyć. Trochę zrezygnowana stanęłam przed tablicą ogłoszeń. „Klub Poszukiwaczy Słowa w Piasecznie zaprasza osoby piszące na spotkanie…” – to coś dla mnie, wytężam uwagę, czytając ogłoszenie. W końcu teraz mam na to czas, sama sobie tłumaczę, wciąż jeszcze nie oswojona z nową sytuacją w moim życiu. To nowe przyszło tak szybko . . .

Kilka dni później, trzymając w ręku plik wierszy, z duszą na ramieniu przestąpiłam próg biblioteki w Piasecznie. Nikogo nie znam, język mi się plącze, ale jakoś to przeżyłam.

Dyrektor Ośrodka Kultury zaprosiła mnie na zbliżający się wieczór poetycki znanej piaseczyńskiej poetki.

Z przodu, na dużej sali stał stolik, przy nim główna postać spotkania – poetka, pani Elik Aimee. Obok niej siedział nieznany mi mężczyzna. Pewnie też członek ich klubu, pomyślałam pośpiesznie. Zaproszona, siadam przy stoliku obok niego.

Nagle znalazłam się w centrum wydarzeń wieczoru i nieco oszołomiona przebiegiem zdarzeń, trochę zachęcona uśmiechami obecnych, pierwszy raz w życiu, publicznie odważyłam się przeczytać kilka swoich utworów.

II Klub Poszukiwaczy Słowa

Członkowie klubu spotykają się raz w miesiącu, zawsze we czwartki. Moje pierwsze chwile w czytelni Biblioteki Ośrodka Kultury w Piasecznie 13 maja 2010r zapadły mi w pamięć.

– Cytuję z mojego pamiętnika:

‘’W czwartek w czytelni było spotkanie,

wymiana wrażeń i wierszy czytanie.

Pani Jola, osoba czarowna i miła,

z wdziękiem w sedno sprawy nas wprowadziła.

Kasia poruszała tematy ambitne,

z bogatych dziejów Piaseczna wynikłe.

Podejmując historyczne wspomnienia,

ludzkie losy chroni od zapomnienia.

Prawdziwe dzieło, bo przekrój życia,

stworzył Zbigniew i był dziś nie do przebicia.

Nawet Ryszard w ocenie surowy,

zechciał z szacunkiem pochylić głowy

Natomiast Basia, cała uśmiechnięta,

recytowała z głowy – jak ona to pamięta?

Była w nich radość i zadowolenie,

jak lekki obłok, jak śpiewne marzenie.

Gdy przyszło na mnie, poczułam się mała,

w wyrażaniu myśli tak nie doskonała.

Co ja tutaj robię, w takim zacnym gronie,

w głowie popłoch, Ryszard moje wiersze bierze w dłonie.

Łatwiej przełknąć prawdę, gdy krytyka szczera,

u niego uśmiech tli w oczach, mnie niepewność zżera.

Niepoetyckie słowa, trochę się ich zebrało,

są też inne błędy, nie było ich mało.

W sumie jednak wyszłam dość podbudowana,

nie liczyłam na wiele, więc nie rozczarowana.

Z przyjemnością czekałam na następne spotkanie,

by po raz kolejny przeżyć serca zasłuchanie.”

Na kolejne spotkania przychodziłam regularnie. Polubiłam atmosferę i nowe środowisko, spotykając tu bratnie dusze.

Pisałam od niedawna, bo zaledwie od dwóch lat. Zaczęło się niespodziewanie, praktycznie z dnia na dzień, tuż po śmierci mojej mamy. Ten okres życia, tak trudny dla mnie, zaowocował czymś, czego się najmniej spodziewałam, poezją. Było to zupełnym zaskoczeniem dla mnie i moich bliskich. Uczucia wylewały się na papier. Bolesne, smutne, trudne, zakotwiczone gdzieś głęboko w duszy, pomału przeistaczały się w lżejsze, ciepłe, przepełnione miłością do przyrody i otaczającego świata. Wracałam do życia. Jednakże śmierć mamy i moje przejście na emeryturę – sprawiły, że zaczęłam boleśnie odczuwać ciężar samotności. Jej gorzki smak poznałam już wcześniej, po niespodziewanej śmierci mojego męża, kilkanaście lat temu. Wtedy mój świat zawalił się w ciągu kilku dni. Potem próba ułożenia życia z Szymonem. Nie powiodła się.

Byłam sama, boleśnie sama. W środku moja dusza płakała, chociaż na zewnątrz wydawało się, że nie jest tak źle. Zapisałam się na Uniwersytet Trzeciego Wieku w Górze Kalwarii, spotykałam ze znajomymi, pielęgnowałam swoje zainteresowania. Kiedyś w luźnej rozmowie o postępie cywilizacji, internecie itp. coś we mnie pękło. Świat pędzi do przodu, ja zostałam w tyle. Tak wiele sobie odpuściłam, naiwnie sądząc, że cały ten postęp mnie nie dotyczy, ale niestety, w życiu nie ma lekko. Czy jestem gorsza od innych? – To pytanie nie dawało spokoju. Po rozmowie z Krysią – moją bardzo bliską koleżanką i z jej pomocą zaczęłam nadrabiać te zaległości. Zaczęło się od pierwszego telefonu komórkowego, następnie kurs komputerowy, internet w domu – dziś już sobie radzę i dopiero teraz doceniam zalety i możliwości, jakie dają nam osiągnięcia w dziedzinie komunikacji międzyludzkiej.

Z natury jestem dość nieśmiała, mało przebojowa, raczej z tyłu, raczej w cieniu.

Czas biegł nieubłaganie. Wszyscy w klubie wydawali książki. Niektórzy mieli nawet kilka pozycji. Zaczęłam o tym myśleć. Ośmielona osiągnięciami innych, korzystając z pomocy Magdy, nawiązałam kontakt z wydawnictwem. W efekcie tego wydałam swój pierwszy tomik poezji pt ”Gdy szepcze wiatr.” Zawarłam w nim całą swoją radość życia, tęsknoty, marzenia. Moje wiersze są optymistyczne. Opiewają piękno otaczającej nas przyrody. Pierwszy egzemplarz długo trzymałam w rękach. Oczekiwany, wymuskany, stworzony z radości i chęci do życia, z życzliwości i pomocy przyjaciół, którzy pomogli mi przy powstaniu okładki i korespondencji z wydawnictwem. Ta mała cienka książeczka, jakich wiele na świecie, dla mnie do dziś jest wyjątkowa, bo moja własna. Moje dzieło, które darzę szczególnym uczuciem. Boleśniejsze utwory, są zawarte w tomiku pt ”Pomimo wszystko”. One nie doczekały się jeszcze wydania. Jaki tego powód, otóż, moją przygodę z książką chciałam zapoczątkować czymś radośniejszym. Potem był mój pierwszy wieczór autorski. Wydarzenie to wspominam bardzo ciepło. Tego wieczoru wszystko było pierwsze, tak inne od dotychczasowego życia. Z cienia, raptem znalazłam się w świetle lampy. Spojrzenia, pytania, zdjęcia, pierwsze autografy, kwiaty, wspaniałe doznania. Czułam dobrą energię emanującą z sali. Rodzina, koleżanki, klubowicze, są ze mną, jest dobrze. Byliśmy razem, bardzo tego potrzebowałam. Jeszcze dzisiaj wspominając ten wieczór, dziękuję wszystkim, którzy spędzili go ze mną i dla mnie.

Kiedy tamtego dnia, już prawie w nocy, z naręczem kwiatów, znalazłam się w domu, jeszcze kipiały we mnie emocje.

Rano przyszła refleksja – znowu jestem sama i znów trzeba iść napalić w piecu. Poezja jest piękna lecz przede mną proza życia.

Mijały kolejne spotkania klubowe. Moją uwagę zaczął absorbować mężczyzna, poznany wcześniej, podczas pamiętnego wieczoru poetyckiego Elik Aimee, on także uczestniczył w naszych czwartkowych spotkaniach Klubu Poszukiwacza Słowa. Tak go widziałam w moim wierszu:

„Spojrzałam nieśmiało,

buzia sympatyczna włosów jakby mało.

Szafirowe oczy błądzą po suficie,

nawet na mnie nie spojrzy, pomyślałam skrycie.”

Byłam wycofana, spokojna, chociaż tęskniłam, nie miałam w sobie dość siły na kolejny związek. Było dobrze tak jak było, poukładane, skromnie ale bezpiecznie, bez wstrząsów. Czego ja chcę? Zadawałam sobie to pytanie wiele razy. Marzyłam, gdyby tak spotkać mężczyznę, który by mnie pokochał, pokochał taką, jaką jestem. Gdyby potrzebował mnie tak bardzo, tak bardzo, jak ja jego potrzebuję? Gdyby był wolnym, niezależnym finansowo, bez nałogów, dobrym, uczciwym itd. Takie były, skrzętnie skrywane marzenia, kiedy pojawił się On. Absorbował moją uwagę coraz bardziej, nierealnie przenikając do mojego zamkniętego świata. Rodzina, małżeństwo? Chyba musiałabym zwariować. Jestem sama to fakt, ale mam święty spokój.

„Czasu też mam wiele,

zwłaszcza na pogawędki z koleżankami po kościele.”

III On

Tylko te szafirowe oczy nie dawały spokoju. Delikatny sposób bycia, uwaga jaką zaczął mnie obdarzać sprawiały mi przyjemność. Jego obecność stawała się coraz bardziej pożądana. Czułam się przy nim dobrze i bezpiecznie. Wspólna pielgrzymka na Litwę była czymś pięknym i wyjątkowym. Potem okazało się, że każdy wyjazd jest jak podarunek losu. Mężczyzna ten stał mi się bardzo bliski. Gdy zjawił się z pierścionkiem zaręczynowym, w piękny sposób prosząc mnie o rękę, nie miałam wątpliwości. W drugiej połowie sierpnia, w piękną słoneczną sobotę w Górze Kalwarii w obecności rodziny i przyjaciół wypowiedzieliśmy sakramentalne tak. Ave Maryja w wykonaniu siostry Gosi i cudownie wyśpiewane przez Alicję Słowo Boże – Psalm Dawida podniosło wyjątkowość chwili. Naszą mszę zakończył chóralny śpiew … „i zdrowia i szczęścia i błogosławieństwa przez ręce Maryi”- słowa te brzmią do dzisiaj w moich uszach, jako echo tego wyjątkowego dnia. Odtąd moje życie jest wyjątkowe. Chociaż czasami w sercu tli się refleksja,

„Że teraz garnki, skarpet pranie.

Czyżby czegoś mi było żal? Nie! Na pewno nie Kochanie.”

Teraz moje Tomice są naszym wspólnym domem, wspólnym życiem. Wspólnym ciepłem. Naszym całym światem.

„ Chociaż dziś nasz świat zawieszony jest między Piasecznem a Suwałkami,

to przecież po to spotkaliśmy się na ścieżce życia, abyśmy nie byli już sami.”

Jesień życia uśmiechnęła się do mnie, do nas. Może to nie przypadek, że mój drugi tomik poezji nosi tytuł „Uśmiech jesieni” i ukazał się akurat w czasie, gdy w moim, w naszym życiu zachodziły tak poważne zmiany. Dokładnie w tym samym czasie…

„Powiały wiatry ciche i bezpieczne,

wyrwały z serca marzenia bajeczne.

Zbudziły ciszę, tęsknotę miłości,

zburzyły mury niechęci i złości.

Ta historia, to wszystko by się nie zdarzyło,

gdyby Klubu Poszukiwaczy Słowa w Piasecznie nie było.

Czy Ja i On, czy my, trochę zagubieni na tym świecie,

spotkalibyśmy się? Odpowiedzcie, jeśli wiecie”?

Szkoła średnia, matura, potem lata pracy zawodowej, te wszystkie lata w Piasecznie.

Potem klub literacki i On, mężczyzna z którym teraz dzielę moje życie, to też podarunek od Piaseczna.

Wciąż bardzo kocham moje Tomice, ale to Piaseczno kształtowało moje życie.

Koniec

Aktualizacje wpisu: