Limeryki Marty Precht

2090

Oto moje „Limeryki sąsiedzkie”, które dotyczą autentycznych sąsiadów z Julianowa. Trochę złośliwe i prześmiewcze, ale limeryki takie powinny być. Może niektórzy siebie rozpoznają, ale to już ich sprawa 🙂

***

Hodowca-amator z Julianowa

Dwa króliczki w ogródku chował

Nie będąc sekserką

Rozterkę miał wielką

Gdy wyszło, w co się wpakował.

***

Pewna sąsiadka z ulicy Zięby

Sto razy dziennie szorowała zęby.

Tak się przy tym starała,

Domestosa używała,

Aż wypadły jej zęby z gęby.

***

Pewien muzyk z ulicy Cyraneczki

Uwielbiał chować się za firaneczki.

Chodził po domu goły,

Bo dosyć był wesoły,

Lecz zimą musiał mieć majteczki.

***

 

 

Kompozytor z ulicy Sybiraków

Nie znosił organicznie raków.

Poszedł nad brzeg strumyka,

A muzyka jak rak umyka,

Biorąc kierunek na Kraków.

***

Pewna Krystyna z naprzeciwka

dolewała do Opla paliwka.

Palenie mąż rzucił,

Zanim się obrócił,

Żona była jak zeschła śliwka.

***

Przystojny brunet z ulicy Jaskółki

Uwielbiał makiem posypane bułki.

Z maku wyciskał soki,

Aż drżały mu loki,

A dzieci posyłał do pobliskiej szkółki.

***

Poważny audiofil z Julianowa

niepotrzebne dźwięki skwapliwie chował.

Pracy miał niewiele,

więc zawsze po kościele

z zapamiętaniem jodłował.

***

Jeden sąsiad w skórzanym kapeluszu,

puszczał uwagi mimo uszu.

Spacerował z jamnikiem,

nie przyjaźnił się z nikiem,

chodził tak, jakby najadł się suszu.

***

Drugi sąsiad, Milczkiem zwany,

miał w oknach grube firany.

Nikogo nie pozdrawiał,

a potem ogólnie wymawiał,

że tak mało wszystkim jest znany.

***

Pewna Pani z ulicy Kopciuszka,

szeptała mężowi do uszka:

że jej już nie kocha

że zadziera w górę nocha,

– a ona przecież tak fajna dziewuszka.

***

Gdy ktoś mieszka na Kombatantów

nie ma w życiu zbyt wielu fantów.

Nosi czapeczkę – pierożek

i krzyczy głośno: O Boże!

czemuś mi nie darował grantów.

***

Marta Precht

Aktualizacje wpisu: